Polska » Zachodniopomorskie » Szczecin. Kto wie, może właśnie ten psiak już na Ciebie czeka? ze schroniska - Szczecin - tylko w kategorii Psy na OLX!! Schronisko prowadzone przez dwie siostry, które przygarniają porzucone psy i koty, leczą je, odkarmiają i szukają dla nich domów. To takie prawdziwe przytulisko, gdzie zwierzaki mogą czuć się bezpiecznie. Tam na prawdę żadna złotówka się nie zmarnuje. Chętnie sama przyłącze się do tej akcji. Sądzę, że to świadczy o tym, że bardzo sobie ceni pobyt u Ciebie 🙂 Jest rada, że znowu się tu znajduje 🙂 Ja też ogromnie się z tego cieszę 🙂 Chyba bardzo została skrzywdzona przez człowieka i ciągle to pamięta 😞 Sunia, którą adoptowałam ze schroniska w Lublinie, przez dłuższy czas przebywała na budowie, do czasu jej ukończenia. Vay Tiền Nhanh. Osoby, które planują posiadanie psa na początku stają przed wyborem: kupić szczenię, czy adoptować psa ze schroniska. Część osób podejmuje decyzję o kupnie szczeniaka kierując się niesłusznym poglądem, że psy schroniskowe to takie „nie wiadomo co", jak puszka Pandory. Ich przekonanie bierze się najczęściej z tego, że nie znają psów schroniskowych, niewiele o nich wiedzą. Czasem jest to efekt obserwacji otoczenia, gdzie może zdarzyć się przypadek adoptowanego psa, który sprawia problemy lub psa oddanego do schroniska z powodu problemów z zachowaniem. Z pierwszą obserwacją chciałabym polemizować tym artykułem. Oddania psa do schroniska lub jego porzucenia „bo sprawia problemy" nie potrafię zrozumieć, więc pozostawię bez komentarza. Pracując z psami, także tymi w schronisku nie raz miałam okazję przekonać się, że owszem przygarnięty pies stanowi czasem wyzwanie, ale... pokonanie jego problemów daje niezwykłą satysfakcję. Ponadto nie ma właściwie takiego psiego trudnego zachowania, którego nie można byłoby zmienić. Często wymaga to wysiłku, cierpliwości i konsekwencji, ale pies uczy się całe życie, więc nie należy się poddawać. Nie jest moim celem zniechęcanie do adopcji psów ze schroniska, ale chciałabym przybliżyć problemy, z którymi może zetknąć się właściciel adoptowanego psa. Ponieważ katalog zachowań problemowych jest dość obszerny, kolejne problemy zostaną omówione w kilku artykułach. Dziś zaczynam od trzech problemów, z którymi najczęściej zgłaszają się nowi właściciele do trenerów: ucieczki - nie wracanie na zawołanie nieśmiałość wobec ludzi - obcych i domowników niechęć do zostawania samemu w domu. Ucieczki adoptowanego psa Problem nie wracania na zawołanie dotyczy wielu psów przygarniętych ze schroniska. Czasem mają one za sobą doświadczenie życia „na wolności", błąkania się miesiącami. Być może ono właśnie powoduje, że pies ze schroniska mniej pilnuje się swojego pana. W okresie tuż po adopcji jest to bardzo niebezpieczne, bo nie znając okolic nowego domu adoptuś może nie trafić do niego, gdy straci opiekuna z oczu. Dlatego pierwsze 2-3 miesiące po adopcji psa powinniśmy poświęcić na trening przywołania. W tym czasie nasz ulubieniec powinien mieć możliwość wybiegać się wyłącznie na ogrodzonym terenie lub przypięty do linki treningowej o długości 10-15 metrów. Trening przychodzenia na zawołanie należy prowadzić planowo. Ćwiczenia powinny odbywać się w domu i na zewnątrz. Początkowo w sytuacji, gdy psa nie rozprasza obecność innych psów czy ludzi. Z czasem stawiamy coraz większe wymagania. Warto wprowadzić tzw. przywołanie awaryjne z użyciem gwizdka. Najważniejszą zasadą w nauce przychodzenia na zawołanie jest nagradzanie czworonoga za każdym razem, gdy wykona to zadanie. Nie ważne, czy zawołaliśmy raz, czy może trwało to kilkanaście minut. Gdy pies przyjdzie do właściciela musi zostać nagrodzony, by następnym razem chętniej wykonał to ćwiczenie. Nieśmiałość wobec obcych/domowników Czasem pies adoptowany ze schroniska boi się ludzi. Problem może dotyczyć obcych lub domowników, kobiet, chociaż częściej mężczyzn, dzieci, osób starszych i/lub mundurowych. Pies może nie chcieć kontaktu z ludźmi, unikać głaskania, spoglądania, czy przebywania w pobliżu. W takim przypadku warto dać psu nieco czasu na oswojenie się z nową sytuacją i stopniowe zapoznanie z nowym otoczeniem. Warto dotyk kojarzyć z czymś, co dla większości psów ze schroniska jest przyjemne - czyli smakowitym kąskiem. Jeśli problem dotyczy domowników pomocne może być karmienie z ręki. Z czasem wydanie kolejnych kęsów może poprzedzać lekkie muśnięcie okolic szyi - taki wstęp do głaskania, który zapowiada pojawienie się jedzenia. Przy nieśmiałym lub lękliwym psie szczególnie ważne jest właściwe zachowanie osób, które mają z nim kontakt. Nie należy pochylać się nad takim psem, ani podchodzić do niego na wprost. Jeśli chcemy zachęcić go do podejścia warto usiąść lub ukucnąć na podłodze, bokiem do zwierzaka. Nie zaszkodzi lekko oblizać usta, czy ziewnąć - w psim języku to gesty uspokajające. Głaszcząc takiego psa nie przekładamy nad nim ręki, ale dotykamy tego boku, który jest bliżej nas. I nigdy nie głaszczemy takiego psa po czubku głowy. Dla niego to nie jest pieszczota, a groźba. Na nieśmiałość czas, delikatność i cierpliwość to najlepsze lekarstwo. Niechęć do pozostawania samemu w domu Wiele psów adoptowanych ze schroniska po kilku dniach zaczyna obsesyjnie pilnować domowników. Często jest to spowodowane tym, że ludzie nie dają im dość czasu na oswojenie z nowym miejscem i pozostawiają psy same w zamkniętym mieszkaniu zbyt wcześnie. Ważne, by z adoptowanym psem przeprowadzić trening zostawania w samotności, stopniując czas na jaki zostaje on najpierw sam w oddzielnym pokoju, a potem w mieszkaniu. Zaczynamy od pozostawienia go na 5-10 sekund, a potem wychodzimy na 3 minuty lub 30 sekund. Jeśli zostawiamy psa samego w domu, to nie róbmy przedtem wylewnego pożegnania. Powitanie też powinno być stonowane, by pies nie czekał w napięciu na nasz powrót. Warto zostawić smakowity gryzak, który rozwieje nudę podczas naszej nieobecności. A najważniejsze, by nie karcić psa po powrocie nawet, jeśli przewertuje nam mieszkanie do góry nogami. Jeśli zostawanie stanowi problem warto skonsultować się z behawiorystą, bo choć jego praca jest płatna, to koszty zniszczeń wynikających z nieleczonego lęku separacyjnego zwykle są jeszcze większe. Niszczenie w domu, szczekanie podczas nieobecności domowników, załatwianie się w mieszkaniu w takiej sytuacji, to problemy, które w większości przypadków mijają po wprowadzeniu odpowiednich zwyczajów w domu i przeprowadzeniu treningu posłuszeństwa i zostawania w samotności. Nie wynagrodzenie krzywd, a jasne zasady domowe Posiadając adoptowanego psa trzeba pamiętać o jednej ważnej rzeczy: on nie potrzebuje „wynagrodzenia krzywd". Pies, który z gorszych warunków trafia w lepsze szybko zapomina o tym, co było złe. Czasem jakiś gest może mu przypomnieć o nieprzyjemnym wydarzeniu, ale generalnie jego życie dzieje się „tu i teraz", bez rozpamiętywania przeszłości, czy martwienia się o jutro. Dlatego tak naprawdę najważniejsze w życiu z adoptowanym psem jest wprowadzenie i konsekwentne przestrzeganie domowych zasad. One porządkują psi świat, sprawiają, że jest on przewidywalny i bezpieczny. U podstaw rozwiązania problemów z psim zachowaniem leży wprowadzenie porządku w relacjach z domownikami. Stąd zachęta do podstawowego treningu posłuszeństwa. To dotyczy wszystkich adoptowanych psów - także tych starszych. Pies może się uczyć całe życie. Dlatego nawet jeśli po adopcji wydaje nam się, że mamy „trudnego psa", nie należy rezygnować z pracy nad jego zachowaniem. Ewelina Eggert - trener szkolenia psów, Czy psy rasowe trafiają do schronisk? tekst przeczytasz w 4 minutyCałego świata nie zbawimy, ale możemy pomóc tej rasie, na której się znamy - mówią wolontariusze ratujący porzucone dobermany, goldeny czy boksery. Bo do schronisk trafiają też psy ShutterstockPsy ze schroniska potrzebują naszej pomocy, a każdy dzień w Pomorskiej fundacji Rottka zaczyna się od telefonu. Już w drodze do biura w torbie Marty Pogorzelskiej brzęczy komórka. rottweilera trzymanego w budzie na krótkim łańcuchu, trzeba znaleźć dla niego dom” – prosi pani z TOZ-u. Po chwili kolejny telefon – ktoś chce koniecznie oddać psa. Jak najszybciej. W biurze czeka pełna skrzynka e-maili – każdy to psi problem. Trzeba też zadbać o marketing i napisać do „Kawy czy herbaty” – może zaproszą fundację z psami do telewizji. Rasowe psy ze schroniska, czyli rottka dla rotków Marta kiedyś pracowała w domu, zajmowała się tłumaczeniami. Między jedną a drugą stroną zaglądała na psie forum – najczęściej na SOS Rottweilery. Fascynowała ją ta rasa, a forum wciągnęło na tyle, że któregoś dnia wzięła pierwszego rotka na „tymczas”. Czuła jednak, że robi zbyt mało. Bolała ją też opinia o tych psach: że niby niebezpieczne, wręcz urodzeni mordercy – a tymczasem w schroniskach spotykała jedynie rottweilery zagłodzone, maltretowane, skrzywdzone przez ludzi. Dlatego, kiedy jej przyjaciółka Katarzyna Tomasik-Borkowska wpadła na pomysł założenia fundacji, nie wahała się ani chwili. Katarzyna znała się na prowadzeniu biznesu i razem podjęły wyzwanie. Od podobnej organizacji wzięła statut, poprosiła o pomoc znajomego prawnika i szybko udało się zarejestrować fundację. Najtrudniejsze były pierwsze dwa miesiące – wtedy całość działalności finansowali ich bliscy. Teraz mają sporo darów, które mogą wystawić na aukcjach charytatywnych: figurki psów, kubki, rakiety, strój snowboardowy itd. Zysk przeznaczają na działalność fundacji, czyli na psy. Zwykłej organizacji niosącej pomoc zwierzętom nie będzie łatwo znaleźć rottweilerom dom, choćby tymczasowy. Natomiast większość naszych wolontariuszy miała lub wciąż ma psy tej rasy. Wiemy, że wcale nie są tak złe, jak się o nich myśli, że pragną kontaktu z człowiekiem. Zdarzają się też agresywne, ale wolontariusze potrafią ocenić, czy zwierzak nadaje się do adopcji i dla kogo. Fundacja istnieje tylko dzięki nim. To oni chodzą z psami do weterynarzy, to oni widzą cierpiące i umierające zwierzęta, to oni borykają się z trudnymi psimi charakterami czy niegojącymi się ranami – – zauważa Marta. Według Marty największa moda na rottweilery przypadła na koniec lat 90. XX wieku. Wtedy w schroniskach zaroiło się od młodych psów, z którymi właściciele sobie nie poradzili. Teraz młodzieży jest mniej, jeśli już, to najczęściej psy z pseudohodowli lub mieszańce. Schroniska zapełniają głównie schorowane 7-, 8-letnie zwierzaki. To bardzo trudni kandydaci do adopcji, bo psy tej rasy żyją stosunkowo krótko, a każdy chce się przyjacielem cieszyć jak najdłużej. Rasowe psy ze schroniska, czyli bokserom w potrzebie Wolontariuszom z fundacji Boksery w Potrzebie wydaje się czasem, że moda na ich rasę nigdy nie mija. Co rusz do fundacji ktoś pisze lub dzwoni: W schronisku bokser szkielet, poszedł na boksy ogólne, co przy tej pogodzie i już z katarem nie daje mu szans na przeżycie. Wszystko mamy zapchane… Pomocy!Jednym z pierwszych uratowanych przez nich psów była Maja. Zanim ktoś podrzucił ją do schroniska w worku, katowano ją i głodzono. Ważyła 12-kg – połowę tego, co powinna. Teraz jest już ogromna galeria uratowanych: Rumba, Julek, Buba, Tosia… i dziesiątki innych, które znalazły dom. Ciągle brakuje rąk do pracy, choć blisko związanych z fundacją jest około 20 osób, a drugie tyle pomaga codziennie mamy telefon od właściciela, który chce oddać psa. Niedawno zadzwonił jakiś pan i powiedział, że ma dwuletniego boksera, który mu coś pogryzł, i chce się go natychmiast pozbyć, bo inaczej go uśpi – mówi Monika Jaczyńska. Obecnie mają na swoim utrzymaniu około 20 psów, które w całości finansują. Innym, przebywającym w schroniskach, szukają domów. Wszystkim, bez względu na ich stan zdrowia. Teraz opiekują się sześcioletnim psem o imieniu Praga, który trafił do schroniska już po raz trzeci. Od urodzenia był wyrzucany przez kolejnych właścicieli. Okazało się, że ma zaawansowaną chorobę serca. Został mu rok życia, ale chcieliby, żeby jeszcze ktoś zdążył go pokochać. Rasowe psy ze schroniska, czyli nadzieja dobermana Właściwie historia każdej grupy zaczyna się podobnie. Jest pies, któremu trzeba pomóc, i jakiś człowiek, któremu starcza odwagi, aby to zrobić. Beata Krauze przez przypadek znalazła w schronisku wychudzoną dobermankę. Czarna podpalana, niekopiowane uszy. Obraz nędzy i rozpaczy. Przestraszona siedziała w rogu boksu i szczerzyła zęby, gdy próbowało się do niej podejść. Była zima i miała niewielkie szanse na przeżycie. Beata nie potrafiła jej tak zostawić i postanowiła znaleźć jej dom. Udało się – na forum internetowym spotkała ludzi, którzy pomogli zorganizować transport i nowych właścicieli. Wkrótce okazało się, że sunia wcale nie jest agresywna. Nam po prostu łatwiej jest znaleźć dom, bo mamy dobre kontakty w środowisku hodowców dobermanów i miłośników tych psów. Zebraliśmy się w kilka osób i założyliśmy stronę Nadzieja Dobermana. Każdy ma pod opieką inne schronisko. Gdy pojawi się w nim doberman, zaraz ktoś bierze go na spacer, żeby sprawdzić, jaki ma charakter: czy lubi się bawić, co sądzi o kotach. Po zebraniu tych informacji robimy mu zdjęcia i szukamy domu. Gdy trafi w nowe ręce, jeszcze jakiś czas go prowadzimy. Każdy, kto bierze od nas psa, podpisuje umowę adopcyjną i musi się zobowiązać do sterylizacji oraz zwrócenia nam zwierzaka, gdyby się rozmyślił – mówi dziś Beata. Rasowe psy ze schroniska, czyli szansa dla goldenów Los goldenki Szansy doskonale pokazuje, dlaczego rasowe psy trafiają do schroniska. Kupiono ją, gdy była puszystym szczeniakiem. Właściciel pewnie nie przypuszczał, że pod tym puchem kryje się ogromny temperament. Gdy zaczęła dorastać i zostawała sama w domu, niszczyła wszystko, co wpadło jej w pysk. Kiedy miała siedem miesięcy, oddano ją po raz pierwszy do schroniska. Szybko znalazł się chętny na pięknego psa. Jej drugą właścicielką została spokojna starsza pani, która potrzebowała psa towarzysza. Wytrzymała pół roku. Pewnego dnia Szansa w zabawie porwała ze stołu torebkę cukru i gdy właścicielka próbowała ją odebrać, zaczęła warczeć. Przerażona starsza pani pół dnia spędziła pod ścianą, bojąc się poruszyć. Goldenka wróciła do schroniska. Wreszcie trafiła w ręce Anny Radwańskiej. Skontaktowałam się z właścicielami i spytałam o przyczyny oddania suczki. Zorientowałam się, że była zupełnie niezsocjalizowana. Okazała się łagodnym psem z małymi dziwactwami, na przykład nie znosi przebywać w domu. Dopiero po czterech latach zaczęła prosić o wpuszczenie do mieszkania – opowiada Szansy rozpoczęła się też działalność grupy zapaleńców Szansa – na Pomoc Goldenom, którzy wspierają psy tej rasy i w podobnym typie. Garstka ludzi ma pod opieką wiele schronisk i udaje się jej znaleźć dom co najmniej kilku czworonogom w które się pojawiają w schroniskach, to psy „z agresją”, z którymi nie poradzili sobie właściciele. My takiego zwierzaka nie oddajemy po prostu w inne ręce, bo efekt będzie podobny: wróci do schroniska. Jeśli jest taka potrzeba, najpierw zapewniamy mu szkolenie – mówi Anna. Z Szansą współpracuje Jacek Gałuszka, który pomaga szkolić schroniskowe goldeny pozytywnymi metodami. Niesłychanie ważne jest dotarcie do pierwszego właściciela po informacje o psie. Jednak nawet, gdy czworonóg ma tatuaż, jest to często niemożliwe, bo nie wszyscy hodowcy rejestrują, komu sprzedają psy. Rasowe psy ze schroniska, czyli słup dla bernardynów Jestem zwykłą, prywatną osobą, która zaadoptowała bernardyna i włączyła się w wolontariat dla schroniska. Zorientowałam się, że choć istnieją strony pomocowe dla poszczególnych ras, to bernardyny jeszcze takiej nie mają. to elektroniczny słup ogłoszeniowy. Tu spotykają się ci, którzy chcą pomóc lub zaadoptować takiego psa, a ja to koordynuję – mówi Magdalena nieformalne stowarzyszenia czy strony internetowe to tylko niektóre ze sposobów włączenia się w pomaganie ulubionej rasie. Takich stron w internecie powstaje coraz więcej. Przeraża bezmyślność i bezkarność osób, które kupują psa, a potem porzucają go z byle ludzie powinni mieć dożywotni zakaz posiadania zwierząt – mówi jedna z wolontariuszek. I to byłaby wystarczająca kara, bo przecież bezinteresowna miłość zwierzęcia to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie mogą się nam przytrafić. Adopcje psów rasowych i w typach ras Jeśli chciałbyś mieć psa konkretnej rasy i jednocześnie chciałbyś pomóc, to możesz zaadoptować psa rasowego lub w typie danej rasy. Więcej na ten temat znajdziesz TUTAJ. Informacje o adopcjach psów rasowych można też znaleźć na forach miłośników ras. Autor: Konrad Piskała Podziel się tym artykułem: to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt. To tyle pochwał pod jego adresem :) a teraz co okazało się być tym zapowiadanym na każdym portalu i forum "problemem psa ze schroniska, każdy jakiś ma". Otóż nasz w schronie łagodny psiak, który pozwalał się głaskać wszystkim, w tym pierwszy raz widzianym ludziom na spacerze, nie lubi teraz dorosłych osób. Dzieci, owszem, po zaznajomieniu mogą z nim robić co chcą. Dorośli -absolutnie nie. Nawet (a może zwłaszcza) moi rodzice mieszkający piętro niżej, często zachodzący na górę. Pies ostro szczeka, nawet próbuje doskoczyć do nóg, choć chyba bardziej straszy (łatwo go od tego zamiaru odwieźć). Gdy moja mama próbuje wejść do nas ma duży problem. Zwykle superskuteczne próby przekupstwa nie na wiele sie zdały. Jest na tyle wychowany, że w mojej obecności nie grozi nic gościom, no ale przyjemne to nie jest. W dodatku nie ułatwiaja mi zadania, uważają, ze im przecież wolno zawsze wejść i nie uprzedzają specjalnie, że idą. Jak wygląda wizyta? 1. kroki na schodach, pies szczeka i powarkuje 2. otwieraja się drzwi, szczekanie się nasila 3a. do akcji wkraczam ja, odwoluje psa ("choć tu") mówię "NIE" gdy znów zaczyna szczekać i jak na razie nawet działa. Jeśli nie próbują wejść dalej tylko przekazują jakąś krótką informację to na tym "atrakcje" sie kończą 3b. po prostu sobie wchodzą, ja nie zdążę dojść od razu, pies doskakuje do nóg, jest przez nich odpędzany (tak, wiem , głupio...ale jednak nie atakuje na serio) 4. sytuacja opanowana, cisza. Goście zapraszani są na salony, pies robi sztuczki za żarcie - gdy gość siedzi to pies jest spięty, ale nie na tyle, by mu przesłoniło to perspektywę smakołyka. Ale gdy tylko zabawa sie kończy to układa mi się przy nogach i pilnuje by mnie nie ukradli. Czuwa, raczej nie śpi. Próby karmienia przez gości średnio sie kończą- zdenerwowany pies denerwuje sie jeszcze bardziej (choć nadal je), gość widzi to, denerwuje sie też, pies również to widzi i zaczyna warczeć. Koniec karmienia. 5. Koniec wizyty/gość rusza sie z miejsca w jakimś celu- pies się podrywa, ujada itp. Znowu wkraczam ja lub mąż. Przenieśliśmy zapoznanie z nowymi ludźmi na ogród, który dla niego nie jest jeszcze "jego terenem". Dzieci pokochał i myślałam, że problem rozwiązany. Ale nie. Identycznie przebiegające zapoznanie z spokojną, psiolubną osobą było dość nerwowe, choć nie agresywne. 1. pokazuje, ze mam mnóstwo pysznego jedzonka, wyprowadzam go na podwórko. Cieszy sie, skacze itp. dopóki nie zobaczy OBCEGO. Wtedy spina, uszy do góry. 2. Robimy sztuczki i pies całkiem zadowolony gdy OBCY jest tylko widzem, ale widać, że nie czuje się do końca komfortowo. Jednak jest posłuszny i skupiony na mnie. 3. Stawiam miskę, OBCY rzuca do niej coś, koniec dobrego psiego samopoczucia. Spina, powarkiwanie, ale jednak jedzenie. 4. idziemy na spacer, OBCY nam towarzyszy, cos tam dajemy zdenerowanemu psu. Jakoś to idzie.... 5. wchodzimy do domu, szczekanie powarkiwanie. Sama wizyta trwała bardzo dało sie opanować. 6. Ogromna ulga i radość psa gdy OBCY wreszcie znika z horyzontu. Czy robię jakiś kardynalne błędy? Może ma ktoś jakis pomysł? I właściwie nie do końca rozumiem ta zmianę. Widywałam go wielokrotnie z obcymi podczas wizyt w schronie i nie było nigdy nawet śladu stresu w psie. Aż tak strasznie broni domu? Przypominam, że od razu wiedział, że to jego dom. Mam przypuszczenia, że podczas badań w ostatnim tygodniu jego pobytu w schronisku ktoś nadużył jego zaufania i stąd ten zwrot o 180 stopni. Da sie to odkręcić? Szkoda mi go, bo to naprawde dobry i kochany psiak. Poza tym jednym problem jest zwierzęciem idealnym!

psy ze schroniska forum